Skład jest relatywnie długi. W sumie 25 składników, z czego 12 bezpiecznych i 4 na które trzeba uważać a najlepiej unikać.
Po kolei w kosmetyku znajdziemy: wodę, silny nie fajny detergent Sodium Laureth Sulfate, bakteriobójczy chlorek sodu i dwa kolejne pianotwórcze detergenty: Cocamide DEA oraz Cocamidopropyl Betaine.
Dalej mamy antystatyk Polyquaternium-7, konserwant kwas cytrynowy i zestaw naturalnych ekstraktów roślinnych: wyciąg z werbeny pospolitej, wyciąg z omanu wielkiego, wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej, olej z łopianu większego, ekstrakt z korzenia mydlnicy lekarskiej,wyciąg z tymianku, ekstrakt z miodunki plamistej, ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego – fajnie, wszystko odżywcze i wzmacniające włosy, szkoda że końcówka składu nie jest taka dobra.
Na końcu widzimy: sztuczny zapach, dwa konserwanty: Methylchloroisothiazolinone i Methylisothiazolinone, zestaw nie fajnych zapachów: Citronellol (imituje zapach róży i geranium), Hexyl Cinnamal (imituje zapach jaśminu), Limonene (imituje zapach skórki cytrynowej), Geraniol (przypomina pelargonię) oraz trzy barwniki: CI 42090 (niebieski), CI 19140 (cytrynowożółty), CI 42051 (niebiesko-fioletowy).
* składniki organiczne
Subiektywnym zdaniem
Szampon jest zielony i ma konsystencję gęstego płynu-żelu. Nie spływa, dobrze się nakłada.
Zapach ziołowy, dla mnie znośny, a na włosach nie utrzymuje się długo.
Delikatnie oczyszcza włosy i skórę głowy. Nawilża i zmiękcza włosy. Szampon strasznie kołtuni włosy, są niesamowicie tępe już podczas mycia więc na pomoc jedynie odzywka.
Otwarcie „na klik”. Opakowanie z jednym zastrzeżeniem – nie postawisz go „na głowie”.
Szampon odżywczy do włosów normalnych i przetłuszczających się - mydlnica lekarska
