Skład bardzo zbliżony do Ziajowego masła kakaowego tylko bez składnika pseudo kakaowego a w zamian zapach kokosa: Parfum i dodatkowy mocny detergent.
Mamy więc silny detergent Sodium Laureth Sulfate, następnie łagodząca glicerynę i znowu detergent Cocamidopropyl Betaine, który w polaczeniu z SLES powoduje przesuszanie skóry, łupież, wypryski, potem kolejny detergent Cocamide MEA.
Dalej konserwanty Citric Acid, Sodium Benzoate i Potassium Sorbate.
Na koniec antystatyk Polyquaternium-7 i kończymy silnym detergentem Sodium Lauryl Sulfate.
14 składników, z czego 6 naprawdę bezpiecznych.
Odpycha mnie osobiście SLES zaraz po wodzie a na końcu dodany z SLS (taka niemiła „niespodzianka” na koniec).
Subiektywnym zdaniem
Żel jest mleczny, lekko gęsty i czasami nie chce wyjść z butelki – trzeba ją zgniatać.
Zapach jest bardzo słodki. Nie porywa, raczej nawet przeszkadza. Na skórze jest ulotny.
Pieni się bardzo dobrze.
W pełni realizuje swoją funkcje myjącą, jednak producent zaznacza żeby unikać kontaktu nierozcieńczonego produktu z oczami. Nie podoba mi się to.
Opakowanie wydajne.
Ciężko wydobyć resztki bo nie chce do końca spłynąć a „na głowie” nie ma jak postawić tego typu opakowania.
Jest to mój pierwszy produkt tej marki, jaki trafił do mojej łazienki. Skusiła mnie zwykła ciekawość.
