Skład oferuje nam 20 składników, z czego tylko 8 naprawdę bezpiecznych.
Standardowa niemalże formuła drogeryjna: woda, gliceryna, ALS (nieznacznie słabszy niż SLS który i tak dalej wrzucili!), Cocamidopropyl Betaine.
Dalej: dwa tytułowe ekstrakty: masło Shea i wyciąg z akacji oraz regulator lepkości - Alkohol Laurylowy.
Niestety dalej serwują nam otrzymywany z ropy naftowej rozpuszczalnik - Glikol butylenowy.
Kolejne składniki to: chlorek sodu – bakteriobójczy, detergent - Siarczan amonu, konsystencjotówrcze i regulujące lepkość: Kopolimer akrylowy, Kopolimer styrenowo-akrylowy, Chlorek amonu, antystatyk - Polyquaternium-7 i kolejny silny detergent – SLS oraz naturalny konserwanty i regulatory pH – kwas cytrynowy, Sodium Benzoate i na koniec 3 zapachy: Parfum, Linalool i Hexyl Cinnamal.
Subiektywnym zdaniem
Konsystencja kremowa, przyjemna ale trochę za bardzo lejąca, tworzy delikatną pianę.
Zapach ma delikatny, słodkawy, lekko sztuczny.
Produkt bardzo dobrze się pieni i bardzo dobrze oczyszcza skórę.
Opakowanie jest poręczne jednak prawie nie stoi „na głowie” a otwieranie nie jest użyteczne.
